Sprawa w sądzie toczyła się przez kilka miesięcy. W lutym tego roku, zapadł wyrok. Siedem dni strajku pod ziemią ma Dariusza Kwiatkowskiego kosztować ponad 30 tysięcy złotych. Zgodnie z wyrokiem sądu, związkowiec ma zapłacić dokładnie 26.963 złote plus ustawowe odsetki liczone od dnia 5 września ubiegłego roku, a dodatkowo 1800 zł tytułem kosztów procesowych i 1348 zł tytułem zwrotu kosztów sądowych.
Uzasadniając wyrok, sędzia Agata Mularska-Karamon stwierdziła, że działania prowadzące do rozpoczęcia strajku pod ziemią nie były działaniami związków zawodowych, jak chciał udowodnić Kwiatkowski, ale działaniami samego pozwanego.
- Pozwany winien liczyć się z tym, że skoro zjechał do kopalni i nie wyjechał z niej, narażał siebie na niebezpieczeństwo, czym obligował dyrektora do zapewnienia mu należytej opieki – mówiła sędzia. - W takim przypadku zakład pracy miał prawo dochodzić zwrotu poniesionych kosztów.
Dariusz Kwiatkowski nie zgodził się z wyrokiem. Utrzymując, że nie on sam, a związek zawodowy zaplanował strajk, złożył apelację. W tym przypadku sąd odrzucił odwołanie się od wyroku z powodów formalnych, a dokładnie związanych z wysokością wniesionej opłaty sądowej. Związkowiec domagał się przywrócenia terminu złożenia apelacji, jednak i tym razem sąd odmówił. Górnik zapowiada, że po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia tej decyzji, odwoła się po raz kolejny, tym razem do instancji wyższej.
Już w lutym, po odczytaniu wyroku sądu, Piotr Trempała, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych stwierdził, że jeżeli wyrok zostanie utrzymany w pierwotnej formie, związek jest gotowy zapłacić karę nałożoną na Dariusza Kwiatkowskiego, ponieważ ZZPPM jest całkowicie odpowiedzialny za zorganizowanie akcji protestacyjnej. Wtedy też, sam Kwiatkowski powiedział, że gdyby mógł powtórzyć cały protest, zrobiłby to na pewno, ale wtedy dopełniono by wszelkich niezbędnych formalności.
Na zdjęciu: Dariusz Kwiatkowski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego na rozprawie, w lutym bieżącego roku.