Motoryzacja, to obok budowlanki, druga branża, która dotkliwie odczuwa skutki powszechnego kryzysu ekonomicznego. Potężne koncerny zachodnie drastycznie ograniczają produkcję, redukują liczbę zmian, wysyłają pracowników na przymusowe urlopy i niestety zwalniają ludzi. Sytuacja w firmie Volkswagen Motor Polska, polkowickiej spółce - córce niemieckiego potentata, nie jest dziś zbyt ciekawa. Jedno z większych przedsiębiorstw w polkowickiej specjalnej strefie ekonomicznej przeżywa wyraźny regres. Od początku lutego ograniczono produkcję. W Volkswagenie pracuje się dziś tylko cztery dni w tygodniu, od poniedziałku do czwartku. Ale firma płaci sto procent za przestój w produkcji. Nie ma żadnych nadgodzin, niektórzy pracownicy przebywają na urlopach.
- Cały czas prowadzimy rozmowy z zarządem firmy o bieżącej sytuacji. Kłopoty i trudności w branży motoryzacyjnej dotknęły nie tylko nas. Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji. Na razie wstrzymaliśmy rozmowy dotyczące negocjacji płacowych, dziś skupiamy się na utrzymaniu miejsc pracy. Zarząd firmy podchodzi do całej sprawy bardzo poważnie i odpowiedzialnie. Wykazuje ogromną troskę, chcą zagwarantować wszystkim pracownikom miejsca pracy. To jest dla nas najważniejsze. Szczególnie musimy zadbać o tych pracowników, którzy mają umowy na czas określony - mówi nam Dariusz Dąbrowski, szef Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność przy VM Polska.
Koncerny motoryzacyjne, takie jak Volkswagen Motor, liczą na pomoc polskiego rządu. Jednym z pomysłów planu ratunkowego, są dopłaty do zakupu nowych samochodów czy zejście z podatku VAT.