Wisła fatalnie zaczęła sezon od porażki w Superpucharze z Lechem i Levadią w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Teraz historia powtórzyła się - "Biała Gwiazda" beznadziejnie zaczyna rundę wiosenną od dwóch porażek po 0-1. Najpierw z silnym GKS-em Bełchatów, a teraz ze znacznie słabszą Arką.
- Maciek, jeszcze jedno zgrupowanie - krzyknął któryś z garstki kibiców. Pewnie miał trochę racji, bo wiślacy znowu grają jednostajnie i forma przyjdzie na kwiecień, maj. Dlaczego jednak nie ma jej teraz, skoro runda jest krótka i ma tylko 13 kolejek?
W ramach walki z nudą ziejącą z boiska przez pierwszy kwadrans Mariusz Pawełek wybiegł za linię boczną pola karnego, by? zostawić piłkę Joelowi Tshibambie. Ten, na szczęście dla wiślaków, stracił głowę i posłał ni to strzał, ni to podanie.
To był bodziec ożywiający poczynania "Białej Gwiazdy". Po chwili Pablo Alvarez popisał się groźnym strzałem zza pola karnego (dobrze interweniował Andrzej Bledzewski), a Patryk Małecki trafił z 10 metrów w obrońcę.
Po kiksie Mateusza Sieberta Paweł Brożek wyłożył piłkę Juniorowi Diazowi, ale ten z 18 m przestrzelił. Później Piotr Brożek dograł z lewej strony w pole karne, gdzie jego brat fatalnie przestrzelił z lewej nogi.
Później lider znowu zasnął. Radosław Sobolewski stracił piłkę na środku boiska, ale i tak przejął ją Marcelo. Sęk w tym, że Brazylijczyk pozwolił, by wyłuskał mu piłkę Joel Tshimbamba, który z 15 m strzelił, a gdy Pawełek odbił przed siebie, piłkarz Demokratycznego Konga dobił skutecznie.
Wiślacy próbowali wyrównać. Ale ze skutecznością byli na bakier. Jeszcze przy stanie 0-0 Paweł Brożek podał do Rafała Boguskiego, a ten mając 9 metrów do bramki nie trafił w piłkę, bo szła na lewą nogę. Później po akcji prawą flanką Andraża Kirma Małecki wycofał głową do "Brozia", ale ten - również głową - nie trafił na bramkę.
Już w pierwszej minucie II połowy, po kiksie stoperów wyrównać powinien Małecki, lecz uderzył nieczysto i Bledzewski pewnie interweniował.
Taktyka Arki w tym momencie była prosta: jak najszybciej odebrać piłkę i kopnąć ją daleko - w kierunku przyczajonych przy stoperach Wisły Tshimbamby i Przemysława Trytki. Wisła atakowała skrzydłami i środkiem, przy każdym stałym fragmencie gry wysyłała Marcelo pod bramkę Norberta Witkowskiego (w przerwie zastąpił kontuzjowanego Andrzeja Bledzewskiego). Trener Skorża, wpuszczając Wojciecha Łobodzińskiego za słabnącego Boguskiego, w 74. min wyczerpał limit zmian. To wszystko było mało. Boguski, Paweł Brożek (zwłaszcza w 89. min, gdy miał dwa metry do bramki), Małecki i Georgi Christow pudłowali w wymarzonych okazjach. W 88. min "Mały" po koronkowej akcji uderzył po ziemi, za lekko by pokonać Witkowskiego.
W doliczonym czasie gry do II połowy krakowianie domagali się rzutu karnego po tym, jak w starciu z Robertem Bednarkiem upadł Łobodziński, lecz sędzia nie zaregował.
Arkadiusz Głowacki jest już ponad dekadę w Wiśle. Debiutował 4 marca 2000 roku w piątek miał zatem smutny jubileusz.