Całą sobotę trwały poszukiwania 45-latka, który utonął w jednym z przemkowskich stawów hodowlanych. Mężczyzna był... kłusownikiem. W akcji, w bardzo trudnych warunkach, brało udział kilkunastu strażaków z OSP. Do przeczesania mieli 100-hektarowy zbiornik.
Mężczyzna utonął kradnąc ryby ze stawu, dlatego jego wspólnik kilka dni zwlekał ze zgłoszeniem wypadku. Stawy Przemkowskie, to znany w kraju rezerwat ptactwa wodnego oraz miejsce hodowli karpi. Mężczyzna utonął wybierając ryby z postawionej nielegalnie sieci. Akcję strażaków obserwował z brzegu brat 45-latka. Mężczyzna, potwierdził, że brat zajmował się kłusownictwem. Strażacy przeszukiwali staw brodząc po pierś w lodowatej wodzie. Byli jednak ubrani w ocieplane kombinezony dla nurków. Takiej ochrony przed zimnem nie miał kłusownik. To mogło być przyczyną wypadku.