Na szkielet natrafił jeden z mieszkańców, który wyszedł z psem na spacer. Ciało leżało w niewielkim lasku. Mieszkańcy Pasikurowic (gmina Długołęka) mówią, że ten rejon odwiedza wiele osób z psami.
- Leśniczy mówił, że obrażenia mogły spowodować dzikie zwierzęta leśne. Pewne jest, że to nikt od nas. Tu nikt ostatnio nie zaginął - mówi mieszkanka Pasikurowic, która pragnie pozostać anonimowa.
Kości (czaszka, kręgosłup i fragmenty klatki piersiowej) tydzień temu. Szkielet przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Nieoficjalnie mówi się, że niedaleko miejsca znaleziono torbę z dokumentami zaginionej w czerwcu Katarzyny Kobieli, 20-letniej mieszkanki Sieradza.
Nie wiadomo, czy na szkielecie było ubranie. Najbliższa rodzina zaginionej, ani prokuratura nie chcą ujawniać szczegółów.
Nie wykluczamy, że są to szczątki zaginionej osoby. - Zabezpieczyliśmy materiał DNA. Czy znaleziono jakieś dokumenty? Prowadzimy śledztwo i nie mogę nic powiedzieć - podkreśla Małgorzata Klaus, rzeczniczka prokuratury.
Jedynym i wiążącym dowodem potwierdzenia zgodności szczątek z osobą zaginioną są badania DNA. Wykonuje je Zakład Technik Molekularnych (ZTM) we Wrocławiu.
- Jedna z metod polega na zmieleniu kości na proszek w ciekłym azocie, który ma minus 160 stopni Celsjusza. Zmielony materiał rozpuszcza się w silnych rozpuszczalnikach chemicznych np. EDT - tłumaczy prof. Tadeusz Dobosz, kierownik ZTM.
Badanie daje niemalże stuprocentową pewność i pozwala oznaczyć profil genetyczny najdrobniejszych śladów. We wrocławskim laboratorium stosuje się dwie metody identyfikacji DNA. Badania mogą potrwać od 2 tygodni do dwóch miesięcy.