Z Lubina do stolicy pojechało tylko 20 osób, mimo tego, że zainteresowanie manifestacją było o wiele większe. Z Głogowa cały autobus wypełniony pracownikami oświaty wyjechał po to, by na ulicach stolicy wyrazić swoje niezadowolenie z warunków pracy i płacy.
- Nakłady na oświatę w Polsce wynoszą zaledwie pół procenta, kiedy w innych krajach sięgają już kilku procent – mówi Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP. – Domagamy się zwiększenie nakładów. Chcemy też podwyżek pensji i to nie tylko dla nauczycieli, ale również dla pracowników niepedagogicznych. Od lat ta grupa zarabia mało, a wszystko dookoła drożeje. Domagamy się podniesienia o 50 procent pensji zasadniczych.
Tego samego domagają się nauczyciele z Głogowa.
- Chcemy żeby subwencje, które docierają do samorządów, były w takiej wysokości, o jakiej mówi się mediach – mówi Zdzisława Durleta wiceprezes ZNP w Głogowie. - Jedziemy demonstrować żeby nas w końcu zauważono.
Niewykluczone, że w przypadku niezadowolenia z rozmów, nauczyciele rozpoczną strajk.